Strony

środa, 3 grudnia 2014

Od Dahili do Sopla

-Wygląda na to, że mamy kłopoty... - powiedziałam zasmucona
-Nie rozumiem...- mówił Sopel
-Vitali najprawdopodobniej zginęła, Oxelo z rozpaczy opuścił stado a wilki atakują naszą kryjówkę - powtórzyłam powoli i wyraźnie
Księżyc pogrzebał w ziemi kopytem. Nagle odwrócił się za siebie. Z oddali biegł jakiś źrebak i wzywał pomocy. Spojrzeliśmy na siebie, nie mieliśmy wyboru, pogalopowaliśmy do naszej kryjówki. Po kilku minutach szalonego cwału dotarliśmy na miejsce. Sopel stanął dęba, a jego kopyta tańczyły w powietrzu. Nie mogłam uwierzyć w to, co się tam dzieje. Konie w panice broniły się przed agresorem... w tym przypadku były to wilki ale nie takie zwykłe jak mogło się wydawać. Każdy z nich był ogromny, z pyska ciekła piana ... czerwonej barwy.
Ich widok przeraził mnie nie na żarty ale nie było innego wyjścia. We trójkę spojrzeliśmy na siebie ponownie. W tym samym momencie wypowiedzieliśmy jedno słowo WALKA!... 
( Księżyc? Sopel? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz