Był pochmurny dzień... Gdy Jutrzenka i Sztorm poszli na trening, poszłam z Ox'em na śnieżną wyspę. Dzisiaj upłynął 4 rok od kąt mamy stado...
-Co robimy?-zapytał
-A co chcesz robić? -Zapytałam i przytuliłam go
-Hmmm... Westchnął i rozpromienił się...
-Czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
-Och tak... To było dokładnie w tym miejscu... I minęły już 4 lata...
-O tak... To były wspaniałe czasy...
Szliśmy powoli i naglę ujrzałam jutrzenkę z jakąś karą klaczą, która była otoczona czerwoną mgłą...
-Oxelo, to jutrzenka!
Zamieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia i pogalopowaliśmy w tamtą stronę...
-Jutrzenka, czemu nie jesteś na treningu?
-Właśnie szłam na trening i natknęłam się na Wenę...-powiedziała wskazując na klacz, a ta, gdy tylko się na nią popatrzyłam, skłoniła się...
-Powstań, Weno...
-Witaj Vitali, witaj Oxelo...
-Witaj-Odpowiedzieliśmy
-Jestem bezdomna, nie mam rodziny...
-Chętnie cie przyjmiemy! -przerwał jej Ox a ona uwiesiła się na mojej szyii
-Dziękuję! Zawsze marzyłam by odnaleźć nową, wspaniałą rodzinę!
Zaprowadziliśmy ją do stada, a ta od razu poczuła się jak u siebie w domu ;)
-Fajna nawet ta Wena, jest sympatyczna...- Rzekł Oxelo gdy szliśmy z powrotem na śnieżną wyspę.
-Z tym się zgodzę...
-Oxelo, musze Ci coś powiedzieć...
-Co takiego?
-Ja... ja... będziemy mieć źrebaka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz