Nareszcie dorosłam... to było niesamowite uczucie. Mój ojciec nauczył mnie jak mam posługiwać się mocami. Pamiętam, że od źrebaka interesowałam się magią i próbowałam odkrywać moje dary. Dzisiejszy dzień zapowiadał się pięknie, postanowiłam, że pomogę ojcu w pracy i pogalopowałam do szkoły magii na polanę pod lasem.Po drodze spotkałam się z Soplem.
-Cześć - powiedziałam
- Hej, gdzie się tak spieszysz? - zapytał
- Biegnę na lekcje magii - odpowiedziałam potrząsając grzywą
- Arot właśnie pogalopował w tamtą stronę - dodał zamyślony Sopel
- Wygląda na to, że chociaż raz nie będę tam musiała przebywać sama - odrzekłam i ruszyłam dalej
Galopowałam przez lasy, łąki i rzekę, aż w końcu znalazłam się na miejscu. Szybko doprowadziłam grzywę i ogon do porządku i weszłam do sali
Kleofas rozmawiał z Arotem, widać było, że mój ojciec jest zły na ucznia
- Cześć - powiedziałam niepewnie
- Witaj skarbie- powiedział tata
Arot spojrzał na mnie gniewnie, pewnie był na mnie zły, że im przerwałam
- Mam dla was propozycję, postanowiłem, że od dzisiaj ćwiczycie w parach - powiedział Kleofas
Odwróciłam się do Arota, jego mina w jednej chwili zmieniła wyraz, ale jego emocji nie mogłam odczytać ... czy był na mnie aż taki wściekły?...
(Arot?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz