Byłem wdzięczny Pasji i Vitali za pomoc i przyjęcie do stada, lecz nie rozumiałem wielu rzeczy... Mam moce... No chyba tą teleportację... Ale reszta? Witali mówiła mocE, czyli, że jestich kilka...
Pogrąźony w myślach dostrzegłem Pasję, która cicho i spokojnie szła w stronę lasu. Pewnie ma mnie dość-pomyślałem... Ciekawe, gdzie idzie...
Gdy ściemniło się, zacząłem spoglądać w niebo. Przy wielu głazach były przyczepione pochodnie, więc gwiazdy nie były zbyt widoczne. Gdy dostrzegłem Syriusza, przypomniałem sobie świetlistą kulę... Były zaskakująco podobne... Identyczne...
Przypomniawszy sobie, o rzekomych mocach teleportacji, dzecydowałem się ich urzyć. Ale jak? Wtedy bardzo pragnąłem znaleźć się gdzieś indziej, więc może wystarczy, jak pomyśle, że chcę się gdzieś przenieść? Podbiegłem dalej w las i zacząłem gorączkowo wyobrażać sobię olbrzymią polanę z gwieździstym niebem. Przede mną znowu pojawiła się świetlista kula, przypominająca gwiazdę. Dotknąłem jej chrapami iponownie poczułem, że unosze się i opadam, z tą różnicą, że nie straciłem równowagi. Spadłem na cztery kopyta i pokłusowałem kawałek. Niebo było piękne... Szłem powoli przez zmarzniętej trawie i oglądałem niebo. Było ono nieco inne niż widywałem w Egipcie, lecz równie piękne... Stąpałem bardzo delikatnie i cicho, więc moje kroki były praktycznie niedosłyszalne. Nagle poczułem ciepły oddech na szyi?
-To ty, Cheops?-usłyszałem znajomy głos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz