Leżałem na chłodnej trawie a poranne słońce nagrzewało moją sierść. Myślałem o ostatnich zdarzeniach, o Kefirze i Arthleyi. Podsumowując moje życie i stwierdzając, że miałem w przeszłości więcej szczęścia niż rozumu wstałem i rozglądnąłem się dookoła. Chciałem porozmawiać z Atrhleyą, lecz nie dostrzegłem jej na polanie.Wypatrując mojej partnerki dostrzegłem Vitali, która jak zwykle stała na wzniesieniu omiatając polanę czujnymi, błękitnymi oczami.
Pokłusowałem powoli do lasu i zwolniłem przy sadzawce. Zacząłem po niej brodzić- bardzo często to robiłem- po czym zamoczyłem grzbiet i ruszyłem z powrotem na polanę.
Gdy wróciłem na polanę, Arthleya stała już w cieniu drzew.Gdy podszedłem do niej, zaczęła:
-Gdzie byłeś? Muszę ci coś powiedzieć.
Atrhy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz