Strony

środa, 18 listopada 2015

Od Oskara do Kefira

-Kefir? Co ci jest?-krzyknąłem.
Wyskoczyłem zza krzaków i schyliłem się nad ciałem łaciatego ogiera. Przestraszony nie straciłem jednak zimnej krwi i postanowiłem sprawdzić, czy koń oddycha. Zmartwiony dostrzegłem jednak białe obłoki pary wydobywające się z jego chrap, więc nieco się uspokoiłem. Byłem wojownikiem, nie uzdrowicielem, więc nie wiedziałem, jak zająć się nieprzytomnym. Pomyślałem, że dobrze byłoby zabrać go do medyka, dla tego dotknąłem jego grzbietu kopytem i deportowaliśmy się na główną polanę. Zaraz podbiegł do nas Wild, zdziwiony zapewne tym, że Kefir się nie podnosi.
-Co mu się stało?-zapytał
-Nie mam pojęcia. Obserwowałem las z ukrycia, zobaczyłem go, zapytałem kim jest, on rozejrzał się i... zemdlał.
-Rozumiem, spróbuję go obudzić. A... i nie martw się, to raczej nic poważnego...-dodał po chwili.
-Dzięki za pomoc, Wild, idę się przejść. Wrócę za chwilę.-odrzekłem i powoli pokłusowałem w stronę lasu. Dotarłem do sadzawki. Wszedłem do wody i zamoczyłem się w niej. Zastanawiałem się, co stało się Kefirowi. Raczej nie zemdlał ze strachu, jest dość odważny, ale może? Zaskoczyłem go, ale zemdlał, zanim mnie zobaczył. Brodziłem chwilę po sadzawce po czym pogalopowałem z powrotem na polanę. Kefir stał już na nogach i rozmawiał z WildDeath'em Podszedłem bliżej i zapytałem:
-Co się stało?

Kefir?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz