-Cześć!-powitał mnie ogier
-Witaj, to gdzie najpierw?
-Może na plażę?
-OK.
Poszliśmy powoli przez pusczę. Byłam bardzo wdzięczna Wild Death'owi za pomoc, bo po ranie już prawie nie było śladu. Chwilę później dostrzegłam siwego ogiera niedaleko nas. Po oczach poznałam, że to Inferno.
Były surowe, ale ciepłe. Był to bardzo charakterystyczny koń, przynajmniej dla mojego, dość bystrego wzroku.
-Cześć Inferno!-krzyknęłam do kuzyna, gdy zbliżyliśmy się.
-Witaj! Gdzie idziesz? -rzekł z wymuszonym zainteresowaniem. Widać było, że pegaz jest w nienajlepszym humorze.
-Idę nad morze z Wild Deathem.
-Acha..-rzekł, w jego głosie zabrzmiała nutka zazdrości- tylko uwarzaj na siebie, ten laluś... Jest dobry w zielarstwie, nie w walce.
Spojrzałam na Inferno wściekłym wzrokiem.
-Inferno, nie przeginasz?
Zapytałam, po czym ominęłam siwka i zwróciłam się do Wild Deatha:
-Idziesz?
-Tak...-odparł
Powoli poszliśmy nad jezioro.
-O co chodziło? Ten ogier chyba za mną nie przepada...-rzekł po chwili mój towarzysz.
-Aaa... On już ma taki charakter. Z resztą, nie byl dziś w dobrym chumorze...
Wild Death?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz