Strony

środa, 29 lipca 2015

Od Winda do Inferno

Biegłem dziko przez las. Szukałem Inferno. Nagle usłyszałem szum skrzydeł. Przedemną wylądował siwy ogier.
-Szukasz kogoś, braciszku?
Uśmiechnąłem się do ogiera.
-Mam ochotę iść gdzieś.- Powiedziałem prosto z mostu.
-Gdzie konkretnie?
-Gdzieś daleko... Może, może by tak... No nie wiem...
-Poza tereny stada?
-Taaaa....
-Ok, chodźmy jeszcze dziś. Już po zachodzie... Będzie fajnie.
-Dobra, no to chodź, przyda się kilka rzeczy.
-Będziemy o tym komuś mówić?
-Tylko, jeśli ktoś zapyta.
Wzbiliśmy się w powietrze i pognaliśmy na polane. Do skórzanego worka taty
"Przecierz się nie wkórzy"
Nasze sztylety, linę i pergamin, oraz kawałek węgla. Po chwili wyruszyliśmy w drogę. Na szczęście, nikt nas nie zauważył. Lecieliśmy nad lasem i w końcu, lecąc na zachód, dostrzegliśmy góry.
-Winduś, lepiej nie lećmy nad górami.-krzyknął mój brat.
-Niech ci będzie-odrzekłem.
Wylądowaliśmy na stepach i poszliśmy w stronę gór. Moj młodszy brat nagle zagadał.
-Może pójdziemy za góry? Niewiadomo co tam jest...
-Dobrze. Po drodze możemy zwiedzić ruiny czarnej twierdzy.
-Racja. Nie byłem tam jeszcze.
- Ja też. Ale lepiej już zatrzymać się na nocleg. Nie warto wchodzić w góry po zmroku.
Byliśmy na terenach stada, więc tej nocy mogliśmy jeszcze spać spokojnie.

Inferno???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz