- Nie potrzebuje twojej pomocy. - wycedziłem, przez zaciśnięte zęby. Przyglądając się klaczy, uznałem, że jest nawet ładna. Ale to jest bez znaczenia... Nie mam zamiaru się nią przejmować.
- Mimo to ci jej udzielę. - rzekła. Pokręciłem głową.
- Nie potrafisz. - odparowałem, po czym się odwróciłem, i bezceremonialnie odszedłem. Klacze mnie nie zatrzymały, i słusznie. Czy ktokolwiek byłby w stanie mi pomóc? A jeśli tak, jakby to wyglądało? Przyjaźń? Miłość? Nie... I tak nikt mnie nie pokocha. Istniała tylko jedna taka osoba, której teraz szczątki spoczywają w grobie, przez moje głupstwo. Za późno zorientowałem się, że rozgrzebywanie starych ran to rzecz głupia, bowiem wspomnienia stanęły mi przed oczami.
Ja i ona, para idealna, przemierzaliśmy ciemny las galopem, w strachu przed tym, co za nami. Słyszeliśmy szelest liści za nami. To coś nas goniło, a to mi się wcale nie uśmiechało. Skoncentrowany na biegu przez ciemny las, nie zauważyłem, że nikogo nie ma u mojego boku. Zatrzymałem się gwałtownie, dysząc. Ile już jej nie ma? Tego nie wiedziałem. Po chwili, ku mojej uldze, dogoniła.
- Nie wiedziałam, że umiesz tak szybko biec. - stwierdziła, zdyszana.
- Wybacz. - odparłem, rozglądając się. Cisza mnie niepokoiła. Nagle, z krzaków, wyskoczyła istota, wysoka na przynajmniej 8 metrów. Próbując ogarnąć to wzrokiem, nie zauważyłem, że ona jest bliska omdlenia. Uświadomiłem, że przed nami stał jednooki cyklop.
- Idź. Powstrzymam go. - powiedziała słabym głosem.
- Nie... Nie możesz. - odrzekłem, stając przed nią. Ta mnie jednak łagodnie odepchnęła.
- Idź, Kazu... - powiedziała, po czym cyklop się na nas rzucił. Ja się odruchowo cofnąłem, zaś ona postąpiła krok do przodu, i zaczęła używać swoich mocy, związanych z ziemią. Spojrzała mi w oczy. Jej wzrok wyraźnie mówił "Idź". A ja, głupi, posłuchałem się. Kiedy byłem już poza lasem, czyli poza terytorium cyklopa, których granic ten nie może przekroczyć, usłyszałem mrożący krew w żyłach ryk, po czym krzyk mojej ukochanej.
- Eclipse! - mój krzyk przeciął powietrze niczym bicz. Nie otrzymałem odpowiedzi.
***
- Eclipse. To się stało. - pokręciłam głową, zasmucona. Nie znałam dokładnie tej historii. Wiedziałam jedynie, że kiedy Eclipse zmarła śmiercią tragiczną, Kazu zaczął się zmieniać.
- Kim była Eclipse? - spytała Nefilim, nadal nie rozumiejąc.
- Jego partnerką. Pierwszą, i zakładam że jedyną. Po niej nie dopuścił nikogo do swojego serca, a żadna klacz nie chciała spróbować. Chciałabym, żeby kogoś sobie znalazł. - rzekłam tonem przepełnionym bólem.
- I dlatego stał się taki? To jedyny powód? - spytała Nefilim, nieco zirytowana. Ale nie znała prawdy. Znała jedynie jej mały kawałek, jedynie część cierpienia, którego doświadczył Kazu. A i tak nie potrafiła zrozumieć. Pokręciłam głowy, starając się, by moje oczy wyraźnie mówiły, że nie chcę o tym mówić. Nefilim zrozumiała.
- Jak mu pomóc? - spytała, najwidoczniej zdecydowana.
- Nie wiem, czy istnieje jakiś sposób. - odrzekłam, rozmyślając. Gdybym znalazła jakikolwiek sposób, zrobiłabym wszystko, by pomóc mojemu bratowi. Ale obawiam się, że nie istnieje sposób.
- Nie możesz po prostu zmienić mu charakteru? Jesteś księżniczką miłości i wogóle, napewno możesz. - powiedziała Nefilim z nadzieją. Pokręciłam głową.
- To nie takie proste. To los tak zarządził, nie uczucia. A los jest potężniejszy ode mnie. Poza tym, nawet jeśli, nie mogę sobie tak po prostu zmieniać charakterów. - odparłam.
- Nie rozumiem tego wszystkiego. - odrzekła sfrustrowana Nefilim. Mimo rozpaczliwiej sytuacji, w której znalazł się brat, udało mi się roześmiać.
- Myślę, że trzeba mu znaleść drugą Eclipse. Jeśli kogoś takiego znajdzie... Może ponownie otworzy się na świat. - odrzekłam, myśląc.
- Ale gdzie znaleść drugą Eclipse. Aha, i wytłumacz mi jeszcze jedno... To o skrzydłach. Mówiłaś tak, jakbyście kiedyś byli podobni. - powiedziała Nefilim. Auć. Zabolało. Odwróciłam wzrok, starając się powstrzymać łzy.
- Najwidoczniej zmienił się równiesz pod tym względem. - odparłam, gdy się opanowałam.
- Wybacz. - powiedziała Nefilim.
Nefilim?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz