Stałem chwilę, gapiąc się na nią bezmyślnie. Dopiero po minucie dotarło do mnie, co powiedziała. Cieszyłem się. Tak, byłem zachwycony... Ale... nie sądziłem, że teraz! Zaskoczony wydusiłem z siebie:
-To... To wspaniale!
Uśmiechnęła się tylko, po czym oparła głowę o mój grzbiet.
-Miło to słyszeć.-odpowiedziała szeptem.
Była szczęśliwa, widziałem to. Potrafiłem to rozpoznać. Czasem zmieniała swoją twarz w maskę, lecz potrafiłem wyczuć jej nastrój. Może to wrodzony dar? Zawsze z łatwością przychodziło mi rozgryzani innych...
Staliśmy tak, puki niebo nie zmieniło się z szarego błękitu w granat. Oglądając gwiazdy poszliśmy na polanę.
-Jak chcesz go nazwać?-zapytałem.
-Nie mam pojęcia... A tobie, podoba się jakieś imię?
-Podoba mi się Carmen.
-Tak, jest bardzo ładne... A jeśli to on?
-W takim razie musimy się zastanowić. -uśmiechnąłem się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz