Strony

sobota, 11 czerwca 2016

Od Oskara do Arthlei

Stałem chwilę, gapiąc się na nią bezmyślnie. Dopiero po minucie dotarło do mnie, co powiedziała. Cieszyłem się. Tak, byłem zachwycony... Ale... nie sądziłem, że teraz! Zaskoczony wydusiłem z siebie:
-To... To wspaniale!
Uśmiechnęła się tylko, po czym oparła głowę o mój grzbiet.
-Miło to słyszeć.-odpowiedziała szeptem.
Była szczęśliwa, widziałem to. Potrafiłem to rozpoznać. Czasem zmieniała swoją twarz w maskę, lecz potrafiłem wyczuć jej nastrój. Może to wrodzony dar? Zawsze z łatwością przychodziło mi rozgryzani innych...
Staliśmy tak, puki niebo nie zmieniło się z szarego błękitu w granat. Oglądając gwiazdy poszliśmy na polanę.
-Jak chcesz go nazwać?-zapytałem.
-Nie mam pojęcia... A tobie, podoba się jakieś imię?
-Podoba mi się Carmen.
-Tak, jest bardzo ładne... A jeśli to on?
-W takim razie musimy się zastanowić. -uśmiechnąłem się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz