Nie rozmawiałem z Nef już prawie od miesiąca. Widywałem ją czasem, gdy była na polanie. Czasem nasze oczy się spotykały... To było nie do zniesienia... To było jak męki Tantala. Czemu nie poszedłem do niej wcześniej? Aaaa, tak, bo jestem skończonym idiotą. Odpuściłem właśnie wtedy, gdy ona zaczęła się do mnie przekonywać... Ochh... jak ja z sobą wytrzymuje?
***
Biegłem przez las. Poruszałem się nadzwyczajnie cicho. Nie było słychać mojego oddechu, ani tętentu moich kopyt. Gdy drzewa wokół mnie trochę se rozrzedziły, wzbiłem się w powietrze. Machając skrzydłami przemierzałem Wzgórza. Nic nie dostrzegłem. Lecąc dalej, nagle coś zauważyłem. Byłem bardzo wysoko, więc oni na pewno mnie nie widzieli, ale ja ich tak. Stali na jednym z pagórków: Nef, Alis i jakiś kary ogier. Nie znałem go. Nagle Nef spojrzała w górę. Znieruchomiałem, starając się jak najmniej ruszać skrzydłami... Dlaczego!? Przecież chciałem się z nią spotkać... Byłem zły sam na siebie, ale w sumie miałem za co.
Widziała mnie?
Znowu się wtrąciłem... Dla tego nie chce ze mną być. Za każdym razem jej w czymś przeszkadzam... Jestem uciążliwy, po prostu.
A może popatrzyła w górę tylko od niechcenia? Może wymownie?
Znowu na mnie zerknęła. Tym razem przyglądała się trochę dłużej. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że mnie dostrzegła...
Nef?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz