Po tym całym "głupim" przedstawieniu, które urządziłam, chcąc pomóc Kazu, w końcu zdołałam się opanować i stwierdziłam, że przydałaby mi się jakaś lekcja aktorstwa. Lustrowałam wzrokiem karego jednorożca, który pomimo naszego wysiłku nie przejął się zanadto całą tą sprawą... ogarnęła mnie irytacja. Głęboko westchnęłam i spojrzałam wysoko w górę. Często uspokajał mnie widok chmur, dzięki któremu wyobrażałam sobie, że gdzieś tam wysoko, w oddali jest mój drugi dom... anielska szkoła.
Tym razem jednak coś innego przykuło moją uwagę. Nawet nie coś, a raczej ktoś. Nie byłam pewna, czy dobrze widzę, więc kilkukrotnie zamrugałam, aby wyostrzyć swój wzrok.
Teraz wiedziałam, że to był on... Zatkało mnie, nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Pedro... lubiłam go, nawet bardzo, ale... sama nie potrafiłam tego określić.
Tego co nas łączyło, albo raczej tego co zaczynało nas łączyć. Z natury nie jestem ufna, zawsze myślałam, że zostałam stworzona, żeby żyć w pojedynkę, ale coraz częściej pragnęłam towarzystwa. Od razu przypomniały mi się przygody, które przeżyliśmy wspólnie z tym skrzydlatym ogierem. Do mojej głowy zaczęły napływać obrazy mrocznych, karych pegazów, które wspólnie udało nam się powstrzymać. Chciałam znów poczuć tę radość... adrenalinę, którą czerpałam gdy z nim przebywałam.
Mój brat Nakir nie cieszył się z tego, że polubiłam Pedro. Uważał, że jest zbyt pokorny, cichy, ufny i poddany innym koniom. Stwierdził, że powinnam znaleźć sobie kogoś z silnym charakterem, kogoś kto dałby radę mnie ochronić...
Przez długi czas nawet ze sobą nie rozmawialiśmy, ogier nie wydawał się mną zainteresowany, a ja trochę bałam się do niego pójść, ponieważ nie wiedziałam co mnie będzie czekało. Miałam obawy, że za bardzo się do niego zbliżę i po prostu spanikuję... Nie lubię, gdy wszystko dzieje się tak nagle, zwłaszcza, jeśli chodziło o uczucia.
Tak naprawdę nie miałam też pojęcia jak wygląda miłość, nie wiedziałam jak się ona objawia... nie potrafiłam powiedzieć, czy ją czuję.
Potrząsnęłam głową, gdy przypomniał mi się jeden z cytatów z mojej ulubionej książki:" Kochać to niszczyć, a być kochanym to znaczy zostać zniszczonym"
Spojrzałam jeszcze raz w kierunku Pedro, mając przed oczami nasze wspólne przygody...pragnęłam ich więcej
- Alis... zaraz wracam, muszę szybko z kimś porozmawiać- mruknęłam pospiesznie i migiem wzbiłam się w powietrze, kierując się do pegaza, chciałam wiedzieć dlaczego mnie obserwuje...
Pedro?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz