Strony

poniedziałek, 6 października 2014

Nadzieji do Sztorma CDN

Podniosłam  się i przyglądnęłam się białej klaczy która przyjęła mnie... Tyle szczęścia na raz... O rany... Nie dość że przyjęto mnie do stada, to chyba... się zakochałam...
Zauważyłam że ogier, który mnie tu przyniósł oddala się. Bez namysłu popędziłam za nim.
-Poczekaj!
On zatrzymał się
-Dlaczego mnie uratowałeś? Przecież nie musiałeś tego robić...
-Bo przecież co za ogier, zostawił by ranną klacz, na śniegu...
-Na prawdę... dziękuję...
-Opowiesz mi coś o sobie?
-No... Mam na imię Nadzieja .Mój tata nazywał się Erendill, a mama odeszła, zaraz po tym jak przyszłam na świat. Moje stado było małe, zaledwie 20 koni. Mój ojciec naraził się Hadesowi, a gdy ten chciał go ukarać i zabrać mnie w otchłań, oddał za mnie życie... Znałam kiedyś pewną klacz. Zaprzyjaźniłam się z nią. Och Wena... Taka dobra przyjaźń... Lecz zgubiłam się, gdy byłam na zwiadach, i los wtedy nas rozłączył...
-Wena?
-Tak, Wena...
-Ona jest w naszym stadzie!
-NA PRAWDĘ?
-Tak, o, tam jest!.
Rzekł wskazując karą klacz. Nie wierzyłam własnym oczom, ale to była Wena! Podbiegłam do niej.
-Nadzieja!? To naprawdę ty?
-Tak Wena, to ja!
-Dlaczego nie wróciłaś ze zwiadów!?
-Zgubiłam się!
-Tak się cieszę! Znów mam moją kochaną przyjaciółkę!
I Wena rzuciła się mi na szuję...
-Och wena...
-Och, muszę iść... Tam jest Cyprys... Ja, ja go kocham Nadziejo!
-Leć, tylko skrzydeł nie połam...- Wybuchnęłyśmy śmiechem, a po chwili Wena popędziła w stronę dumnego pegaza.
Rozejrzałam się do okoła, lecz Sztorma nigdzie nie było... Podbiegłam do Izabelowatej klaczy i spytałam.
-Witaj, nie widziałaś Sztorma?
-Widziałam, poszedł na plażę.
-Aaa, gdzie to jest?
-Idź tą ścieżką przez las a na rozgałęzieniu skręć na południe.
-Dzięki!- Odpowiedziałam i popędziłam wskazaną drogą przez las. Po kwadransie cwału, poczułam  lekki bul w nodze, więc zwolniłam do galopu. W krótkim czasie dotarłam do rozgałęzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz