Strony

sobota, 4 października 2014

Od Sztorma do Nadzieji

Pewnego dnia wybrałem się na śnieżną wyspę. Spacerowałem sobie, aż nagle dostrzegłem piękną białą klacz... Leżała na śniegu nie przytomna... Była cała poraniona a z ran ciekła czerwona, żywa krew... Bez namysłu podniosłem klacz i pobiegłem przez wyspę do domu. Przebiegłem prędko przez mielizny jeziora, rzez las i wreszcie dotarłem.
-Medycy! Prędko, tutaj!
Podbiegła Vanilia, Mroczny cień i Czas
-Opatrzcie ją! Zawiadomcie mnie gdy się przebudzi...
Zdenerwowany zacząłem kłusować w kierunku wzgórz, lecz zatrzymała mnie Jutrzenka.
-Co się stało?
-Na śnieżnej wyspię znalazłem piękną białą klacz... Jej skóra tak pięknie błyszczała... Była taka wspaniała...
-Chmmm... Czy ty przypadkiem...
-Siostra, nawet gdyby, to miłość to nic złego...
-Och Sztorm, a czy ja mówię że nie?
-No nie...
Nagle podbiegł Mroczny cieć i oznajmił
-Nieznajoma klacz właśnie się przebudza!
-Dziękuję Ci za informację- odpowiedziałem i popędziłem do klaczy. Klacz leżała na miękkiej trawie i rozglądała się dookoła.
-Gdzie jestem?
-W siedzibie stada Północnej Wichury.
-Wybaczcie za zamieszanie, ale co się stało i kim jesteś?
-Jestem Sztorm syn Oxela. Znalazłem cię na śnieżnej wyspie.
-Och, cóż mam zrobić by odwdzięczyć się za to? Jak mam dziękować?
-Nie musisz...
-Jesteś naprawdę wspaniały...-Nadeszła Vitali i przerwała rozmowę.
-Witaj, co cię tu sprowadza?
Wyjaśniwszy wszystko, mama przyjęła obcą piękność do stada, a ja... dalej nie znałem jej imienia...
(Nadziejo, dokończysz?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz