Lubię góry, lubię się po nich wspinać... Pewnego dnia obsunąłem się ze skały i już myślałem że zostanę zgnieciony...
-Aaaaaaaaa!-Krzyczałem, i nagle ktoś przymroził głazy z powrotem do góry, i mnie uratował.Wstałem I zobaczyłem... Sztorma!
-Arot! Nic ci nie jest?
-Nie... Dziękuje ci! Och dziękuję braciszku!
-No już dobrze, ale na przyszły raz uważaj-odparł i lekko szarpnął mnie za grzywę.
-Spróbuję...-odparłem i odszedłem. Nagle wpadł mi pewien pomysł... Przecież Mama ma niedługo urodziny... I trzeba zacząć myśleć o upominku... Szedłem tak szybko drogą przez ośnieżony las... I dotarłem w końcu do brzozowego gaju. No tak! Dam mamie jakiś drogocenny kamień! Przeszedłem przez góry.. I spojrzałem na okryte lodem kryształowe jezioro... Rozciąłem taflę kopytem, i wyjąłem wycięty kawał lodu. Utworzyła się spora przerębla. Bez namysłu wskoczyłem do niej... Woda bła bardzo zimna... Ledwo co wytrzymałem, ale nie poddałem się... Wziąłem głęboki oddech i popłynąłem na dno, i z wielkim trudem wyciągnąłem z wody pół metrowy opal! Był na prawdę ogromny! Zerwałem długą lianę z wierzby, która rośnie nad jeziorem i uplotłem sobie kosz, do którego schowałem opal i ciągnąłem go za sobą, trzmając na pysku drugi koniec sznura... Gdzie by tu ukryć ten kamień!? Nagle zza krzaków wyskoczł na mnie olbrzymi wilk... Spłoszony uciekłem czym prędzej do lasu, lecz wilk zabrał mój opal... Byłem bliski płaczu! Mój kamień! Wilki mi za to zapłacą!!!! Biegnąc wściekle przez las wpadłem na Dumę...
(Duma?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz