Nasze oddziały wygrały z wrogimi nam pegazami.
Poległa tylko Gaja, matka Vitali.
-Mam nadzieję, że jest jej dobrze w końskim niebie.- myślałem przez całą drogę do domu.
W końcu dotarłem nad polanę i przywitałem się z Sarą.
-Witaj- powiedziałem i pocałowałem klacz
-Jak dobrze, że nic ci nie jest, bardzo się martwiłam
-Gdzie jest Aramis ??? - zapytałem
-Na wyprawie po wodę życia - odparła Sara
-No tak...nasz syn jest już dorosły
-Czas tak szybko leci...
Sara ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz