Myślałam o Aragorze. Umarła, a jednak byłam szczęśliwa, bo wiedziałam, że jest ratunek. Była jeszcze ta cudowna nowina, ale nie wiedziałam jak o tym powiedzieć Arotowi. Myślałam, czy to zmotywuje go do walki, czy może tak zaszokuję, tak bardzo, że nie będzie w stanie prowadzić szwadronu. Nagle obok mnie wylądował Faweks.
-Witaj Faweksie, cudownie, że jesteś. Mam wspaniałą wiadomość, tylko zaczekajmy na Atora.- powiedziałam podniecona.- Mówiłeś Vitali o Źródle Życia?
-Nie. Wskazówko te mroczne konie, te upiory... Chyba wiedzą gdzie jesteśmy!- feniks był bardzo zmartwiony.
-Coś się stało?- przybiegł Arot.
-Tak, stado... Tych mrocznych koni... Chyba wie gdzie jest Vitali!- feniks wyglądał jakby miał się załamać.
-Faweksie, pokonamy ich- gdy to mówiłam, czułam, że może być źle, ale nie chciałam tego po sobie pokazać.
-Chciałabym zebrać kilka zaufanych koni i wyruszyć na poszukiwania źródła. Tym czasem musimy jednak zająć się ciałem Aragory.
- Co to za smutna mordka, Faweksie, Vitali nigdy się nie poddaje. Nie umrze. Nie umrze dla swoich dzieci, dla Ciebie, dla całego stada. I... dla naszego źrebaka... Arot, wiem, że to nie jest wymarzony moment, ale będziemy mieli źrebaka.
(Arot, Vitali?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz