Strony

niedziela, 8 marca 2015

Od Vitali do Sopla

Galopowaliśmy po śnieżnej wyspie. Wszyscy padali z nóg, lecz nie poddawaliśmy się..
-Szybciej, to już nie daleko...-krzyknęłam
-Staram.... się...-wydyszał Sopel i dorównał mi kroku...
-Vitali... A czy... Ten Onyks... Jak mamy... go.... zniszczyć?-zapytał zdyszany
-Nie mam... pojęcia-odrzekłam
Sopel już więcej nie zaczynał tego tematu...
Po około godzinie galopu dotarliśmy pod lodowiec...
-Ale on wysoki...-szepnęła Duma...
-No, ale nie zwlekajmy...
-Słyszeliście? Co to było?-zapytał nagle lekko przestraszony Hunt.
Wsłuchałam się uważnie w szum drzew i usłyszałam...
-To Fawkes... To jego krzyk... Ale trochę mnie to martwi...
-Co?-zapytały niemal równocześnie Duma i Lorien
-Jest smutny... Ktoś poległ...
-Ale... kto?-zapytała jedna z klaczy. Obie miały łzy w oczach...
Ja również prawie płakałam.
-Nie wiem... -odrzekłam szeptem
-Musimy ruszać... Vitali...-rzekł Hunter bardzo smutno.-nie możemy tracić czasu...
Powoli wstaliśmy i zaczęliśmy wspinać się na lodowiec... Pokazałam towarzyszą schody, które kiedyś zrobił Oxelo i każdy zaczął się po kolei na nie wdrapywać. Po nie długiej wspinaczce dotarliśmy do półki skalnej, a raczej lodowej.
-Tu odpoczniemy-powiedziałam.-I poczekamy na Fawkesa
Wszyscy chętnie się na to zgodzili. Siedzieliśmy tak na lodzie, w końcu doleciał do nas Fawkes...
-Vitali! Wilki to nic! Wilki to tylko jedna mała armia złych sił!
-Co?-krzyknęłam
-Tak! One służą... Temu ogierowi... Panu Onyksu... On jest duchem... To znaczy on nie ma jeszcze fizycznej postaci... Nie ma Onyksu. Wilki walczą dla niego... Oni... znaczy on i jego słudzy mieszkają w górach... Jest tam, w głębi Gór Skalistych jezioro... Czarne jak smoła, i mroczne. Tam mają pałac wydarty w litej, czarnej skale. Wilki walczą dla niego... I... Aragora... poległa.
-Co?-powiedziałam zrozpaczona
-Tak... Ona... Wilk ukradł sztylet Wskazówce...  Celował w klacz... Rzut był celny... Ale Aragora w ostatnim momencie wskoczyła między nią a wilka i...
Klacze z drużyny zaczęły szlochać... Mi też zrobiło się bardzo smutno...
-Jeszcze coś Fawkesie?-zapytałam straciwszy nadzieję...
-Tak... Sługusy tego mrocznego ogiera... Czasem uda mi się ich zobaczyć... Olbrzymie, czarne jak noc pegazy... Śledziłem raz jednego z nich, doprowadził mnie do mrocznego królestwa w górach... Podsuchałem jak coś mruczał do siebie.. wynikało z tego, że oni nie chcą się ujawnić puki nie dotrze do nich armia zza morza. Obawiam się, że chodzi o armię wilków i upiorów które... sama wiesz.
-Och... Dzięki za informacje Fawkesie... Mam jeszcze jedno pytanie. Słyszałam twój krzyk godznie temu, czemu jesteś dopiero teraz?
-Bo... Uciekałem przed jednym z tych mrocznych koni... Gonił mnie, a nie chciałem żeby doleciał za mną do was... poleciałem w drugą stronę... I chyba go zgubiłem...
-Acha... Mądrze zrobiłeś, gdyby te cienie tu przyleciały...
-Vitali, właśnie... nie jest to wiadomość odpowiednia dla tej chwili ale odkryłem coś... Jak uciekałem przed pegazem... wleciałem nad morze... I tam jest wyspa...
-Jaka wyspa, gdzie?-zapytałam
-No gdzie... na morzu! Po drugiej stronie morza. Ale raczej nie da się tam dostać pieszo, tak jak na tę wyspę z południowego brzegu. Może tratwą... Ale... Wiedziałaś że ona tam jest?
-Nie miałam pojęcia...-odpowiedziałam
Nagle zobaczyłam w oddali chmurę czarnych punktów...
-Fawkesie... co to jest?-zapytałam ptaka
-To oni! Konie cienia! Chowajcie się!-krzyknął-oni patrolują okolice co jakiś czas... Jeszcze tego brakowało...-dokończył szeptem...
-Czeba będzie walczyć.-powiedział cicho Sopel...

(Sopel?)
Ciąg Dalszy Nastąpi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz