Strony

poniedziałek, 16 marca 2015

Od Nefilim

Stado jest w rozsypce... to znaczy rozsiane po różnyhch częściach naszych terenów. Część koni stoi na straży, część ruszyła na poszukiwania wrogiego, tajemniczego stada a inni... zostali tutaj. Nie wiem dlaczego akurat padło na mnie. Nie nawidzę bezczynnie siedzieć i gapić się na taki rozwój wydarzeń. Nawet nie mam pojęcia co się dzieje z resztą znanych mi koni. Postanowiłam, że udam się na długi spacer i porządnie to wszystko przemyślę. Pedro dawno się do mnie nie odzywał. Może to i dobrze, bo chyba zaczynałam tracić głowę dla tego ogiera. Coś w nim jest, coś co mnie zmienia, Dość już o nim, pora się ogarnąć.
Wybiegłam na drogę prowadzącą do lasu, czyli miejsca, które pozwala mi na bycie sobą. Zwolniłam do stępu i pokierowałam się do samego centrum. Dookoła pełno było śniegu, puszystego ilśniścego nicznym brokat. Dziś temperatura podniosła się nieco powyżej zera, więc nie trzęsłam się jak galareta. Zaczerpnęłam całą masę świeżego powietrza i zatrzymałam się pod największym z dębów. Zamknęłam oczy i zaczęłam słuchać otaczającej mnie przyrody. Z transu wybudził mnie trzask łamanych gałęzi. Otworzyłam oczy i stanęłam na baczność w pozycji bojowej, gotowa do podjęcia walki. Moim oczom ukazał się jednak ktoś znajomy.
-Co ty tutaj robisz?- zapytałam zaintrygowana i podeszłam nieco bliżej
(dokończy ktoś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz