Galopowałem parę minut po wzgórzach, bardzo przejęty Nefilim... Nagle uświadomiłem sobie, że jestem pegazem... W duchu śmiałem się z własnej głupoty, aż wrzeszcie rozpostarłem skrzydła i doleciałem do Oxela.
-Oxelo, ruszam z Dem i Nef na wyprawę...
-Nie, wszyscy t wróćcie, bo wróg zaraz zaatakuje... Musicie trzymać się razem!
-Już za późno... Lecę po nie!-krzyknąłem i odleciałem do klaczy...
-Nefilim na mnie nie czekała... nie było ich... A może coś im się stało? Może ona... nie cierpi mnie? Powiedziała tak, by się mnie pozbyć? Ja ją kocham... Ona jednak nie odwzajemnia uczuć?
Chwilę latałem w kółko, w mojej głowie szalały ponure myśli... Nefilim...
Poleciałem co sił w skrzydłach przed siebie, czułem bowiem, że klaczy pobiegły w tamtą stronę...
Zdążyłem... Ale... To wcale nie wyglądało na niebezpieczne! Klacze rozmawiały z siwkiem o zielonych oczach i bułaną klaczą.... Może to jest... jakaś miłość Nefilim? Przygnębiony wylądowałem nieopodal...
-Pedro? Co ty tu robisz?-krzyknęła Demeter zauważając mnie...
(Nefilim?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz