-Nie...-odrzekła patrząc na mnie swymi pięknymi, błękitnymi oczami... Dopiero teraz zauważyłam, że na prawdę jest podobna do mnie... Tylko innej maści.
-Vitali, musimy iść...-rzekł Hans...
-Vitali?-zdziwiła się klacz...
-Tak... Tak mnie nazywają...
-Czy to na prawdę ty? Vitali... Jesteś moją córką!
Zamarłam... Długo nie dochodziło do mnie to co się stało... Moja matka,Gaja ? Odnalazłam ją... Po tylu latach!
-Mamo...-Przytuliłam klacz...
-Vitali, musimy iść!-powtórzył nie cierpliwie Hans...
-Masz rację...-rzekłam
-Dasz radę iść?-zapytałam Gaji.
-Tak..-odparła izabelowata klacz i ruszyliśmy kłusem.
-Prowadź.-powiedziałam Hansowi
-Dobrze, Vitali...
Dotarliśmy pod drzwi..
-Weźcie głębokie oddechy-rzucił głośno Hans, a gdy wszyscy to zrobili, pchnął drzwi...
Popłynęliśmy nad brzeg...
-Mamo!-krzyknęła Lorien-udało się wam!
-Przytuliła się do mnie...
-Słuchajcie, na tej karteczce piało...
-Zniszczyć onyks chcecie?
Jak?
Zaraz się dowiecie...
Drogę do szczęścia każdy z was odnajdzie,
Gdy kamień na dnie jeziora się znajdzie...
Żaden onyks nie zcierpi wody,
Z której go złowiono, gdy jeszcze był młody
Jezioro jest w górach,
Dobrze ukryte,
Lecz większe pragnienie w waszych sercach skryte...
Pragniecie szczęścia, pokoju, dostatku,
Niestety, nie pójdzie wam tak łatwo...
Gdzie wspomniałam, udajcie się,
Może i tam zgubę odnajdziecie,
Ale jeśli się nie poddacie,
Wiecznej chwały zaznacie-zacytowała Gaja
-Z kąt wiesz co tam pisało?-zapytałam
-Bo to ja zostawiałam wam te kartki... Namierzyłam Onyks, ale przewidziałam, że nie uda mi sie go zniszczyć...
Zostawiłam wam wiadomości...
-Kim jesteś?-Zapytała Duma
-Ja... Jestem Gaja, jestem mtką Vitali...
-Mmmm...-Duma zaparła...
Usłyszałam tentent kopyt...
-To te pegazy-krzyknął Hans-Vitali, Soplu, wy idźcie utopić Onyks... My zostaniemy, Walczcie!
Zaczęłam galopować po wąskiej ścieżce... Prowadziła ona na klif, sięgający prawie do środka jeziora...
Sopel podążał za mną, z torbą z Onyksem na szyii...
-Szybciej!-krzyknęłam do ogiera i przyspieszyłam...
Po chwili byliśmy na klifie...
-Zróbmy to, razem-rzekł siwek.
-Pochwyciliśmy torbę i na"trzy" puściliśmy ją...
Onyks wleciał do jeziora... Po chwili wewnątrz jeziora powstał olbrzymi wybuch... Cały zamek po drógiej stronie jeziora wybuchł! Był on tak silny, że zachwiałam się, i prawie zsunęłam z klifu... Na szczęście Sopel pomógł mi wejść z powrotem na skałę, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną...
Gdy znaleźliśmy się na dole, byliśmy bardzo szczęśliwi!
-Udało się!-krzyczeliśmy!
Po sekundzie włączyliśmy się w wir walki...
Nagle zobaczyłam ciało mojej matki... Ona nie żyła!
-Mamo!-krzyknęłam żałośnie...
Przeciwnicy wykorzystali chwilę mojej nie uwagi... Dostałam w głowę sporym kamieniem... Cała we łzach straciłam przytomność...
(Sopel?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz