Więc teraz jestem kimś w rodzaju super bohatera i muszę ratować innych, nie zważając na własne bezpieczeństwo? No cóż... to nie brzmi pocieszająco. Wracając z nad jeziora rozmyślałam nad nowymi członkami naszego stada... może trzeba z nimi porozmawiać? zapoznać się? Hmm... zawsze trzymałam się z dala od innych, a więc czemu ma byś ineczej. Nagle poczułam mocne uderzenie w głowę i migiem znalazłam się na ziemi. Podniosłam wzrok i spojrzałam w górę, tuż obok mnie stała Alis- nowa klacz ze stada.
- Uważaj jak łazisz!
- Nie widziałam cię... ty też możesz czasem patrzeć na drogę- odpowiedziała
- Nikt nie będzie mi mówił co mam robić! Za kogo ty się uważasz?!- nie wytrzymałam napięcia i zaczęłam krzyczeć
Biała klacz spochmurniała i odwróciła głowę. Zrobiło mi się głupio z powodu moich dzikich wrzasków.
- Przepraszam... czasami mnie trochę ponosi... - wydukałam niechętnie
- Może zacznijmy od nowa... jestem Alis, koń miłości i ...- w tym momencie jej przerwałam
- Miłość nie istnieje... ale miło mi cię poznać, jestem Nefilim, muszę już biec, jeszcze raz przepraszam za wrzaski. Jeżeli będziesz chciała ze mną pogadać albo się gdzieś przejść to czekam w lesie... to cześć!- krzyknęłam odbiegając.
Co ja na to poradzę... jestem wredna i już ale może znajdę bratnią duszę... kto wie, może nie odstraszyłam jej za bardzo?
(Alis?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz